W pamiętniku Teodora Jewłaszewskiego możemy znaleźć wiele
interesujących zapisów dotyczących wydarzeń z życia podsędka nowogrodzkiego w
latach 1546-1604. Nie brak tu rodowych waśni czy historii nadnaturalnych. Jako
że tych ostatnich na blogu nigdy za wiele, pozwolę sobie zamieścić fragment
dotyczący przypadku z jesieni 1566 roku, kiedy to pan Teodor napotkał
straszliwe widmo, które pokonał za pomocą noża i czapki.
Wojskowość europejska XVI-XVIII wieku [dużo], wargaming historyczny [odrobinę], a także co tam mi jeszcze przyjdzie do głowy...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą duchy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą duchy. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 8 lipca 2019
wtorek, 14 marca 2017
Węgrowie przysięgą to potwierdzali
W XVII-wiecznych armiach religia odgrywała niezwykle ważną
rolę. Od haseł przed bitwą, przez zawołania bojowe, po wizerunki na
sztandarach: towarzyszyła żołnierzom w niemal każdym aspekcie ich życia. Nic
więc dziwnego, że zawsze wysoko ceniono sobie boskie wsparcie i
błogosławieństwo przed bitwą. Podawałem już na blogu przykłady dobrych „wróżb”
przed bitewnych, dzisiaj z takiej właśnie kategorii epizod który miał miejsce
miesiąc przed bitwą pod Beresteczkiem. Tak oto opisał go Stanisław Oświęcim:
Nocy przeszłej różne nad
obozem widziane były spectacula. Rotmistrz X. Kanclerzów i z piechotą na warcie
będąc, widział w jednę stronę Króla, w obłokach na tronie złotym siedzącego; z
jednę stronę onego anioł trzymał koronę, a z drugą stronę drugi anioł stał z
mieczem nad głową jego. Opodal od tego widzieli znowu w obłoku błękitnym ogród
zielony, barzo piękny, we środku którego napisane były wielkiemi złotemi literami
te słowa: Salvator mundi, które Węgrowie z tej piechoty, po łacinie umiejący,
że realiter czytali, przysięgą tego potwierdzali.
Cuda zaiste, cuda. Trochę strach się bać, jakim to trunkiem
musiała się raczyć owa piechota stojąca na straży…
Etykiety:
armia koronna,
Beresteczko 1651,
duchy,
hajducy,
przesądy
wtorek, 30 października 2012
Ja gorę! Historia prawdziwa...
Być może
niektórzy z Czytelników bloga pamiętają znakomity filmik Ja gorę! Janusza Majewskiego, zrealizowany w 1967 roku. Poniżej linki do YB, gdzie
można obejrzeć całość – polecam. Znalazłem jednak opowiastkę z 1690 roku, która
jak żywo przypomniała mi Ja gorę! więc
pozwolę sobie ją zamieścić jako dzisiejszy wpis:
Dni przeszłych powiadają, iż dziwna
przygoda trafiła się pewnemu kawalerowi tutejszemu, to jest iż w nocy podczas
gdy zażywał zakazanych rozkoszy z białogłową, stanął nagle przed nim (lubo
wszystkie drzwi były pozamykane) człowiek zbrojny ziejący ogniem przez oczy,
usta i nozdrza, a gdy szlachcic porwał się dziarsko do karabeli wołając kto
zacz? ów odpowiedział, że jest duszą jego rodzonego stryja, która za to samo
życie, jakie on teraz prowadzi, cierpi wieczne katusze, co wyrzekłszy widmo
przepadło w ziemię. Szlachcic na ten widok opamiętał się, spowiadał i komunikował,
i zmienił odtąd żywot swój i obyczaje.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)