Pokazywanie postów oznaczonych etykietą deli. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą deli. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 26 stycznia 2016

Żurawie i czaple


Kontynuujemy motywy tureckie, dziś kilka wyjątków z dzieła o przydługim tytule Wypisanie drogi tureckiej, gdym tam z posłem wielkim wielmożnym panem Andrzejem Bzickim, kasztelanem chełmskim, od króla Zygmunta Augusta posłanym roku pańskiego 1557 jeździł. Skupię się tylko na fragmentach dotyczących żołnierzy sułtańskich i ich strojów, w przyszłości zapewne jednak wrzucę też zapiski z innych dziedzin.
Janczarowie zaś wszyscy pieszo, tylko z kijem pospolicie dereniowym[1], tych są rozmaite ubiory na głowach, to jedni w zawojach, drudzy w zarkułach z białej pilśni wysoki kołpak, który się nazwa szeroko zawiesza, a skoffie mosiądzowe pozłociste, u nich i kity pierza białego czaplego. Drudzy zaś miedziane albo mosiądzowe pozłociste kołpaki mają wysokie ze skoffiami z pierzem.
Pograniczni ludzie albo służebni, którzy tam przyjeżdżają, które oni Deliami zową, ci tylko tak chodzą jako i jeżdżą  w ostrogach, z pierzem pospolicie żórawiem białem, i według tego jako który zwycięstwo otrzymał, tylko piór białych u kiwiora nosi i z bronią wielką, aby znać było ukrainnego witezia.
Są place wielki, niskie i przekopy wymurowane, gdzie się uczą strzelać z łuków i rusznic, dawszy asprę[2] od łuku na dzień, a od rusznic mało więcej, kto swojej nie ma.



[1] Opis dotyczy janczarów chodzących po ulicach Stambułu.
[2] Srebrna moneta, będąca podstawą obiegu monetarnego w Imperium Osmańskim. 

sobota, 23 stycznia 2016

Semeni, solakowie i janczary w lampartach


Kilka dodatkowych opisów, dotyczących armii tureckiej w 1678 roku, w końcu jakaś odmiana od wyprawy na Wiedeń...
Gniński w liście do Jana III, datowanym na 16 czerwca 1678 roku, opisał armię turecką w obozie pod Sachezi nad Dunajem. Wspomina tam o deli: odważnisiów między nimi, co szalonymi zowią, wątpię by co nad tysiąc. Całej jazdy tureckiej, zresztą włącznie z semenami, miało być mniej niż 15 000. Uzbrojenie jazdy to dzida a szabla pod nogą, już i z semenami konnymi, którzy z janczarkami. Samych janczarów miało być ledwo i to wątpię 4000.
Cytowany wczoraj Samuela Proskiego Dyarusz  także wspomina o składzie armii tureckiej w wyprawie na Czehryń. Konnych chorągwi narachowało się więcej nad 600, Janczarów było 8 tysięcy. Wśród kadry oficerskiej uwagę zwraca Czorbadziejów 54 (w pancerzach, z łukami na koniach dobrych). Zachodziłem w głowę o kogo chodzi, takie spolszczenia to czasami zagwozdka. Na szczęście z pomocą przyszedł nieoceniony Rafał Szwelicki (serdecznie pozdrawiam!) i wskazał że chodzi o Corbaci. Mogli to więc być albo oficerowie dowodzący ortami janczarów albo też cywilni urzędnicy z europejskich części imperium[1]. Wersję ‘janczarską’ zdaje się potwierdzać wzmianka z 1676 roku, dotycząca eskorty tureckiej dla polskich posłów: czorbadziej Bajuk Achmet aga przystawem był naszym, który miał 4 chorągwie do prowadzenia nas z semenami pieszymi, którzy straż konną i pieszą odprawowali zawsze koło nas.
Co ciekawe, w eskorcie wielkiego wezyra znajdujemy sułtańskich solaków, którzy mieli zapewne trzymać oko na Sztandarze Proroka. Opis jest interesujący: w złotogłowych czerwonych kaftanach, w srebrnych złocistych wysokich na łokieć jak pudełko czapkach pod czarnemi kitami w ręku z berdyszkami obosiecznymi, w srebro oprawnemi, że się wszytkie srebrne zdadzą.
Kara Mustafa jachał na dropiatym koniu w szkarłatnej ferezyi bez kołnierza sobolami podszytej, w białym atlasowym żupanie, w turbancie trójgraniastym w tym, w którym na dywan zasiada. Jego przyboczni to czterech janczarów w lampartach pod wiekiemi kitami z piór jako Czorbadzieje zażywają.
Ostatni opis pochodzi z 26 czerwca, kiedy to obozu weszły wojska trzech paszów tureckich. Jeden z nich – Tapis-Achmet-Pasza – prowadził bardzo ciekawą grupę. Przed nim szło chorągwi ośm w kupie, za któremi Szpachiów[2]z Kopijnikami naliczyliśmy 150, znowu niesiono chorągwi 4, pod któremi Semenów naliczyliśmy sto kilkadziesiąt, po tym dwa buńczuki i z chorągwią, za któremi szło kilkadziesiąt koni. Dopiero prowadzono pięć koni jez[d]nich pod bechterami żelaznemi z kałkanami złocistemi. Za końmi jechał sam Pasza, sześc  szatyrów około niego w purpurowych żupanach w pasach srebrnych w pancerz. Za Paszą młodzi strojnej w pancerzach z dzidami jachało par 16. Za młodzią chorągwi trzy niesiono, ludzi kilkadziesiąt pod nimi i muzyka zwyczajna, było wszytkich koni pod 600.
Niestety reszta posiłków nie jest już tak barwnie opisana. Hali-Pasza miał poczet liczący mniej niż 500 koni, Achmet-Pasza zaś 530. Przybyło także dwóch baszów: Salanik-Bej miał 80 a Ejueduł-Bej 100 koni.




[1] Mało prawdopodobne, zważywszy na ekwipunek.
[2] Sipahów. 

wtorek, 24 listopada 2015

Kopią, łukiem, rusznicą i dzirytem.


W 1630 roku Aleksander Piaseczyński[1] został wysłany przez Zygmunta III z poselstwem do Murada IV[2], sułtana tureckiego.  Polak został po drodze przyjęty przez gubernatora Oczakowa, Murtaza (Mortaza) baszę, który miał być bardzo przychylnie nastawiony do kwestii otwartych mediacji dotyczących problemów z najazdami kozackimi i tatarskimi. Piaseczyński pozostawił bardzo ciekawy opis ćwiczeń wojaków tureckich, który to chciałbym dzisiaj przedstawić:
Z południa posłał Mortaza do mnie, prosząc, abym mu pomógł patrzyć na zabawy żołnierskie, które jego rycerstwo przed nim i on sam z nimi mieć miał. Radem na to pozwoleł i wsiadszy na koń do niegom jechał. Tam w pół obozu (który dość stał szeroki) na przestronnym placu i on sam, i jego delizuriaci[3] z kopią do pierścienia gonieli, z łuków, z rusznic plochoneza[4] strzelali i insze, jako to oni zwykli, z arabskiej szkoły ćwiczenia wojenne wyprawowali, a na ostatek spasabiając się do dzid z dzirytami, odprawowali swe igrzyska.
Jak widać pograniczne oddziały tureckie nie stroniły nawet od ćwiczenia w użyciu broni palnej, zapewne pod ‘dobrym’ wpływem doświadczeń polskich i moskiewskich.  To ciekawie kontrastuje z wcześniejszymi opisami sipahów, którzy nie chcieli mieć nic do czynienia z ‘brudną’ bronią tego typu.



[1] Piastujący urząd starosty ulanowskiego.
[2] W relacji Piaseczyńskiego zwanego Amuratem Sołtanem.
[3] Zapewne chodzi o deli.
[4] Z tego co zdołałem znaleźć w przepastnych zbiorach internetu chodzi o typ półpancerza. 

niedziela, 1 marca 2015

Deli i weneckie żywiołaki


Kolejny ciekawy opis pióra Ogiera Ghiselina de Busnecq, tym razem dotyczący tureckich deli. Cesarski dyplomata zrelacjonował jak to dalmacki jeździec przybył, niosąc wieści o wielkiej porażce [tureckiej]. Mąż ten należał do tych których Turcy zowią Deli, to jest szaleni, z racji ich szalonej i ślepej odwagi. Posłaniec zameldował, że grupa sandżakbejów i dowódców nadgranicznych garnizonów zaatakowała terytorium nieprzyjaciela[1], biorąc liczne łupy. Turecka wyprawa zapuściła się jednak zbyt daleko i starła się z oddziałem chrześcijan, złożonym z konnych muszkieterów. Angielskie tłumaczenie na którym się opieram używa właśnie określenia ‘musketeers’, jest jednak nieco uwspółcześnione[2], wydaje mi się więc że chodzi raczej o arkebuzerów czy podobną im formację ‘rajtarską’. Niezależnie od tego o jaką jazdę chodzi, pobiła ona Turków na głowę, zadając im duże straty.
W starciu miał zginąć niejaki Achilles, krewniak wielkiego wezyra Rustama Opukowica paszy[3], nic więc dziwnego że wieść o klęsce bardzo zasmuciła paszę. Deli-posłaniec musiał następnie odpowiedzieć na serię pytań ze strony urzędników Dywanu. Zapytany o liczebność wojsk tureckich, odparł że było ich ponad 2500 żołnierzy. Następnie zapytano go ilu było chrześcijan, na co odpowiedział: wydaje się, że nie więcej niż 500 – tylum widział – acz znacznie więcej mogło leżeć w zasadzce. Sądzę, że ukrywało się ich tam wielu więcej, ale mogę przysiąc, że [przeciwnika] było znacznie więcej niż [faktycznie] wzięło udział w walce. Taka odpowiedź wywołała gniewną reakcję urzędników, którzy zarzucili mu, że to wielki wstyd iż regularna armia sułtana została pokonana przez garstkę chrześcijan. Zdało im się straszną obrazą, że wybrani wojownicy[4], których uhonorowano przynależnością do nadwornych wojsk [sułtana] Sulejmana i dopuszczono do jedzenia sułtańskiego chleba, mogli w ten sposób zhańbić się [w walce].
Deli, być może czując że oto zagrożona jest jedność jego głowy i karku, odpowiedział bez wahania:
Źle patrzycie na tę sprawę. Czyście nie słyszeli żeśmy zostali pokonani dzięki potędze broni palnej? To ogień zmusił nas do odwrotu, nie męstwo przeciwnika. Na niebiosa, jakże inny były wynik walki, gdyby stanęli przeciw nam jak odważni mężowie. [Miast tego] wezwali na pomoc ogień; przemocą ognia zostaliśmy pokonani; nie ma tu więc żadnego wstydu; jest to bowiem jeden z żywiołów i najgorszy z nich, a kto spośród śmiertelników ma tyle siły by oprzeć się potędze żywiołów?
Tyrada posłańca przyniosła chyba pożądany dla niego skutek, bo świadkowie z trudem mogli powstrzymać śmiech, co rozbroiło sytuację. Ogier mógł jednak skomentować: tak oto dowiedziałem się, że Turcy wielce obawiają się arkebuzów i pistoletów, gdy są używane przez konnych. Nic więc dziwnego, że sami niechętnie w tym okresie używali broni palnej, o czym już zresztą pisałem.



[1] Zapewne chodzi i posiadłości weneckie.
[2] Np. tureckich sipahów z bronią palną nazywa dragonami.
[3] Urzędnik ten pochodził z Bośni.
[4] Chodzi o deli. 

czwartek, 4 października 2012

Malarze znani i nieznani - cz. LIV



Flamandzki artysta Lambert de Vos w 1574 roku namalował w Stambule niesamowite dzieło zatytułowane Kostuembuch. De Vos był malarzem w ambasadzie austriackiej w stolicy Imperium Ottomańskiego i miał okazję na własne oczy podziwiać niesamowite stroje i wygląd dworu i wojsk Sulejmana Wspaniałego. W albumie zawarł aż 103 malunki, od urzędników dworskich po żołnierzy. Co prawda koniki wyszły mu całkiem maleńkie w porównaniu do ludzi, ale chyba można to wybaczyć. W sieci znalazłem tylko kilka ilustracji, zdecydowanie będę szukał więcej, bo są tego warte.
Powyżej sipahowie, zapewne z jazdy kapikularnej. Poniżej dwóch chorążych (także z jazdy kapikularnej?) i oficer deli. Zwłaszcza ten ostatnie wygląda niesamowicie, okryty futrem dzikiego kota i ze skrzydłami ozdabiającymi tarczę i konia (sic!).
[wizerunek deli pochodzi z blogu http://ottomanhungary.blogspot.co.uk/  - polecam! ] 


wtorek, 18 września 2012

Sir Paul opowiada - Deli



Sir Paul Rycaut  (1629-1700) to słynny brytyjski dyplomata, który na początku lat 60-tych XVII wieku był sekretarzem ambasadora angielskiego w Stambule, a w latach 1667-1678 pełnił funkcję angielskiego konsula w Smyrnie (Anatolia).  Przy okazji należał także do The Royal Society of London for Improving Natural Knowledge czyli bodaj najsłynniejszego stowarzyszenia naukowego w historii, nic więc dziwnego że sir Paul wykorzystał czas spędzony na terenie Imperium Ottomańskiego do badań nad historią i stanem państwa sułtańskiego. Efektem jego pracy była książka The Present State of the Ottoman Empire, po raz pierwszy wydana w Anglii w 1665 roku. To niesamowicie ciekawe źródło informacji, zwłaszcza jeżeli ktoś jest zainteresowany wojskowością regionu. W tym cyklu chciałbym więc przybliżyć nieco opisy autorstwa sir Paula. Tłumaczenie własne (czasami dosyć luźne i niepozbawione skrótów – wszelkie błędy i niedopatrzenia biorę na siebie), w oparciu o wydanie z roku 1686. Na pierwszy ogień – w szumie piór i z pobrzękiwaniem ostróg – idą Deli:
[Słowo] Deli oznacza tyle co ‘szaleni’ lub ‘Hektor’; są to przyboczni Wielkiego Wezyra, a jest ich [w służbie] od 100 do 400, zależnie od tego jak bogaty jest dany wezyr i jak wspaniała jest jego świta; ich żołd to12 do 15 Asperów na dzień, wywodzą się z Bośni lub Albanii; mają także bardzo dziwne zwyczaje: wybiera się do tej formacji ludzi postawnych i o dużych brzuchach; są bardzo buńczuczni, mówią ciągle tylko o zabijaniu i swoich przewagach, gdy tak naprawdę ich serce i odwaga nie jest proporcjonalna do ich postawy i wielkości: (…) ich kapitan zwany jest Delibaschi [Deli-basza], uzbrojeni są w kopię na węgierską modłę, miecz [szabla] i topór, a niektórzy z nich mają także pistolety. Ten typ ludzi jest z reguły o wiele wierniejszy niż Turcy i wspiera Wezyra Köprülü [który] będąc z tego samego kraju [Albanii] utrzymywał 2000 [Deli] w swej gwardii [chodzi o Wezyra Mehmeda Pasze]: a dzięki temu utrzymywał w ryzach Janczarów i inne Milicje, tak że nie mogli zawiązać przeciw niemu żadnego spisku. Tak samo postępuje jego syn, obecny Wezyr  [Fazil Ahmed Pasza, syn Mehmeda Paszy].