Wspaniałe wieści dla wszystkich miłośników dobrej lektury :) Aberdeen University Press udostępnił właśnie w wolnym dostępie, do ściągnięcia w formie pdfu, wszystkie sześć tomów pamiętników Patricka Gordona - oczywiście w języku angielskim, w opracowaniu Dymitra Fedosowa. Jedno z najciekawszych źródeł z epoki, więc warto się zapoznać. Poniżej linki do wszystkich tomów:
Wojskowość europejska XVI-XVIII wieku [dużo], wargaming historyczny [odrobinę], a także co tam mi jeszcze przyjdzie do głowy...
wtorek, 4 kwietnia 2023
wtorek, 5 października 2021
White taffety and necessaryes for the colour
Ponowna lektura
pamiętników związanych z “Potopem” (robię notatki i odnośniki bibliograficzne
do nowej książki) przynosi co chwila kolejne ciekawe informacje, które
przeoczyłem przy pierwszym (drugim, trzecim…) czytaniu. Dziś notka krótka, acz
o tematyce która bardzo mnie interesuje czyli sztandarach. Część z tych informacji
była już kiedyś na blogu, ale teraz nieco to rozszerzę. ,Kiedy w drugiej
połowie 1659 roku Patrick Gordon otrzymał od Lubomirskiego rozkaz utworzenia
nowej kompanii dragonów z ex-szwedzkich żołnierzy przetrzymanych w Gniewie,
sporym problemem było odpowiednie wyposażenie dla jednostki. Maszerując na
południe, co jakiś czas możemy w pamiętniku napotkać informacje o kolejnych
zakupach:
- jadąc do
Gniewu, Gordon otrzymał 24 muszkiety, jako początkowy zapas broni dla kompanii
(docelowo miała mieć 100 ludzi, w Gniewie zaciągnął 76)
- w Poznaniu
kupił pięć muszkietów, proch i ołów, oprócz tego dla siebie parę szkockich
pistoletówi
- w Pyzdrach 28 par butów, bo tylko tyle było
gotowych ‘od razu’
- w Tarnowie nabył ‘kolejne muszkiety, proch i
ołów’
- w Krakowie, na
początku 1660 roku, zakupił 60 nowych muszkietów od kupca Blackhalla, a także
sześć starych muszkietów, proch i ołów od innego kupca
A gdzie sztandar,
zapytacie? Otóż na początku podróży z Gniewu wysłał do Torunia swojego sługę i dobosza
kompanijnego by zakupili ‘białą taftę i wszystkie rzeczy niezbędne do [zrobienia]
sztandaru oraz bęben’. Dla mnie nader interesująca ciekawostka, bo ciężko
znaleźć szczegóły tego typu, w jaki sposób oddziały otrzymywały sztandary. Jak widać
tu trzeba było załatwić to na własną rękę.
Kiedy Gordon miał
wreszcie okazję zaprezentować kompanię Lubomirskiemu w marcu 1660 roku, miał
miejsce ciekawy dialog, który nieco sparafrazuję:
[L] Czy mają
broń?
[G] Tak,
zapewniłem wszystkim muszkiety i pulwersaki
[L] A broń białą?[1]
[G] Tak,
niektórzy mają broń białą
[L] A konie?
[G] Gdzież miałem
czas martwić się o konie, jeżeli musiałem się martwić o chleb? [dodał jednak,
że wszyscy podoficerowie mają konie]
[L] A ilu was
tutaj?
[G] 100 ludzi
wraz z oficerami
poniedziałek, 30 sierpnia 2021
I perceived him to be a very niggardly person
Pracując nad nową
książką podczytuję sobie znowu źródła do „Potopu”, wynotowując co ciekawsze
fragmenty. Akurat padło na Patricka Gordona, a tu przepiękny fragment z końca
1658 roku. Szkot przebywał wtedy znowu w polskiej niewoli, pojawiła się więc
szansa na kolejną zmianę barw klubowych. Jak wiemy ostatecznie Gordon trafił
pod skrzydła Lubomirskiego, ale co ciekawe, to inny magnat początkowo
zaproponował mu służbę. Cytat jest wręcz przedni, podkreślenie moje:
[Jan] Sobieski zaoferował mi wstąpienie na jego
służbę, obiecując kompanię dragonów która stacjonowała w jego miasteczku
Jaworów i okolicach; odmówiłem, odpowiadając że jako młody człek, opuściłem
swój kraj by szukać honoru [i sławy], a siedząc na kwaterach [jako garnizon]
nie będę miał ku temu [zdobyciu sławy] żadnej okazji; poza tym [Sobieski]
wydał mi się dusigroszem. Odrzekł że nie ma dla mnie żadnej innej [oferty]
służby. Wyraziłem więc chęć, by odesłał mnie do Króla [Jana II Kazimierza] lub
do marszałka [Lubomirskiego], mówiąc że jestem chętny do służby w polu by się
zasłużyć; był nader zadowolony moją odpowiedzią i odparł, że postara się
przekonać Lubomirskiego o mojej osobie.
piątek, 15 stycznia 2021
Ze szkocką pintą i kwaterką brandy
Wracamy do zapisków
Patricka Gordona, udało mi się bowiem znaleźć ciekawy fragment dotyczący
utrzymania żołnierzy (i ich morale) w ryzach. W marcu 1661 roku kompania
dowodzona przez Gordona, po powrocie z kampanii 1660 roku, powoli maszerowała z
kwater zimowych, trafiając w okolice Krosna. Tu do jednostki trafiły
uzupełnienia, wszak dragoni ponieśli spore straty w czasie walk z Moskwą i
Kozakami. Jak napisał o tych nowych żołnierzach sam Gordon, było to ’50 chłopa,
którzy wcześniej służyli Cesarzowi Rzymskiemu na Węgrzech, pod komendą generała
Susa [De Souches] i zdezerterowali, a teraz nasz generał przysłał ich [do mnie]
by wcielić ich do kompanii i rozmieścić na kwaterach. Byli to wysocy, nader
krzepcy ludzie, głównie Francuzi i Włosi, [ale] też kilku Hiszpanów’. Jako że
oddział Gordona był rozmieszczony na terenie miasteczka i kilku wsi, Szkot mógł
się słusznie obawiać jak utrzymać tych nowych rekrutów w ryzach, tym bardziej
że cała kompania od pewnego czasu nie otrzymywała żołdu. Zdecydował więc, że
każdy żołnierz dostanie dziennie szkocką pintę piwa [czyli prawie 1.7 litra],
kwaterkę brandy i tyle żywności na ile lokalna ludność może sobie pozwolić.
Najwyraźniej podziałało to na morale dragonów, bo nie doszło do żadnych
ekscesów, a dwa tygodnie później kompanii wypłacono żołd.