Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oficerowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oficerowie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 października 2017

Oficerowie leibkompanii naszych cudzoziemskich - uzupełnienie


Kilka lat temu wrzuciłem  drobną notkę dotyczącą oficerów piechoty cudzoziemskiej i dragonii w armii Koniecpolskiego w Prusach w okresie 1626-1629. Trochę informacji od tego czasu przybyło, doszło nieco oficerów, kilku udało się nieco dokładniej zidentyfikować. Najnowszy plik (wciąż bez przypisów, sparzyłem się tekstami o rajtarii i już takiego błędu nie powtórzę) można sprawdzić tutaj

poniedziałek, 10 września 2012

Spis panów oficerów



W skład garnizonu Smoleńska w 1654 roku wchodziły dwa regimenty piechoty cudzoziemskiej – Wilhelma Korffa i Wincentego Gosiewskiego (pod komendą Mikołaja Tyzenhauza). Znalazłem ciekawą listę oficerów tych jednostek, widniejącą na liście w którym oficerowie ci zapewniali jak to wiernie i dzielnie będą bronić miasta (wiemy co z tego wyszło). Materiał interesujący, bo można dzięki niemu prześledzić pochodzenie kadry litewskich regimentów. Pozwolę sobie zamieścić ów spis według wersji z 34 tomu Akt izdawajemyje Wilenskoju…, dodając drobne komentarze.
Wilhelm Korf starosta orleński, Mikolans Hendrich Tyzanahws oberszter leytnant[1], Krzysztoph Solderbach oberszter leytnant[2], Maciey Korwin Gąsewski[3]maior, Lorenc Fitynkow lejtnant maior[4],  Dawid Jordan kapitan, Jan Ludolf Ambruch kapitan, Wilhelm Jan Korff[5], kapitan Mikołay Jerzy Fitynk, Mateiasz Pliska kapitan lejtnant, Oto Frydrych fon Fitinkow enat, Czel kapitan leytnant[6], Oto Fredreuch Pletęberk porucznik, Karol Handrynk porucznik, Tomasz Klekorn porucznik, Hendruch Konarzowski porucznik, Hernest Belink porucznik, Wilhelm Firstenberk porucznik, Jakub Ogierbin porucznik, Fabian Rozen chorąży, Krzysztoph Bistrom chorąży, Jerzy Rozen chorąży, Zewrin Arimos chorąży, Fridrich Tyzhinaw[7] chorąży, Nikolaus Korf chorąży, Johan Jerzy Regier chorąży, Loręs Druk chorąży, Jerhard Fitinkow chorąży, Matyiasz Rynis chorąży, Johon Jerzy Fiferlink chorąży, Tylneyman wachmister leytnant, Hans Sabat feltwebel, Bartel Zefel szerżant, …nberch[8] szerżant, Laftak szerżant, Jendrzey Nowoselki szerżant, Wilhelm Zehawzen szerżant, Jochim Ambruch szerżant, Andreias Stub podchorąży, Walter Fendlaw kapitanarmus.
W spisie figuruje więc jeden oberszter (Wilhelm Korff), dwóch oberszter lejtnantów, dwóch majorów, trzech (prawdopodobnie czterech) kapitanów, dwóch kapitanów lejtnantów (dowodzili oni kompanią obersztera) i siedmiu poruczników. Jedenastu chorążych oznaczałoby obecność tyluż kompanii piechoty. Regiment Korffa miał etatowo 694 porcje (5 lub 6 kompanii?), regiment Gosiewskiego 598 porcji (5 kompanii?). Każdy regiment miał kompanie dowodzone przez obersztera, obersztera lejtnanta i majora, reszta powinna być dowodzona przez kapitanów lub poruczników. Co prawda po dodaniu wyższych oficerów do liczby poruczników otrzymujemy wartość większą niż analogiczna ilość chorążych, jednak pamiętajmy że część poruczników mogła być po prostu oficerami w innych kompaniach. Wydaje mi się więc zasadne założyć (podkreślam jednak, że to tylko założenie, oparte o stany etatowe regimentów), że dwa regimenty broniące Smoleńska miały razem 11 kompanii piechoty. Kompanie te były jednak na pewno sporo poniżej stanów, do tego poniosły spore straty w czasie oblężenia, a po kapitulacji miasta większość żołnierzy przeszła na służbę moskiewską.  


[1] To oczywiście Tyzenhauz, dowodzący regimentem Gosiewskiego
[2] To z kolei będzie oberszterlejtnant w regimencie Korffa
[3] Maciej Korwin Gosiewski, zapewne także w regimencie Wincentego Gosiewskiego
[4] W regimencie Korffa?
[5] Kapitan w regimencie Korffa?
[6] Nie jestem pewien o co chodzi w tym zapisie
[7] Tyzenhauz
[8] Brakuje części nazwiska

środa, 14 września 2011

Oficerowie leibkompanii naszych cudzoziemskich

Poniżej kolejny fragment z przygotowywanego przeze mnie artykułu  o piechocie cudzoziemskiej i dragonii w armii koronnej 1626-1629 [copyright by Michał ‘Kadrinazi’ Paradowski, etc, etc]. Jest nadzieja, że do końca roku go dokończę, baza źródłowa już praktycznie zapięta na ostatni guzik. Przy okazji udało się znaleźć kilka ciekawostek, zupełnie pomijanych (świadomie?) do tej pory w polskich opracowaniach. Urywek poniżej to lista oficerów tych formacji, wraz ze znaną rangą i próbą zidentyfikowania narodowości oficerów. 


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Wyszedł z niewoli okup zapłaciwszy

W toku tragicznej kampanii ukraińskiej 1648 roku – klęski pod Żółtymi Wodami i Korsuniem – wielu spośród oficerów wojska kwarcianego, na czele z hetmanami, trafiło do tatarskiej i kozackiej  niewoli. Próbowali się jednak z niej wykupić, co oczywiście nie było interesem prostym ani tanim. W pewnym liście z czerwca 1648 roku znajdujemy niezwykle ciekawe informacje na temat sum za które oficerowie mieli odzyskać wolność:
JMPan krakowski [Mikołaj Potocki, hetman wielki koronny, kasztelan krakowski] szacował się Tatarom na dwakroć sto tysięcy [czerwonych złotych]. Pana wojewodę czernichowskiego [Marcina Kalinowskiego, hetmana polnego koronnego] Kozacy obiecali oswobodzić, tylko żeby im Humań wiecznymi czasy zapisał, i sto Tatarów [może chodzi o jeńców tatarskich w niewoli polskiej? Ewentualnie jest to błędny zapis i powinno być ‘talarów’] ma dać pan krakowski i dwa tysiące czerwonych złotych Acbejowi perekopskiemu. Pan [Stanisław Mariusz] Jaskólski [strażnik wojskowy] za trzysta talarów wyszedł tu po ten okup pana krakowskiego. JMPan [Adam Hieronim] Sieniawski za siebie i za sług wszystkich ma dać 20 000 czerwonych złotych. Pan Czerniechowski starosta winnicki wyszedł już za dwa tysięcy czerwonych złotych. Pan Stefan Potocki [syn hetmana wielkiego] zmarł w więzieniu. Pana [Stefana] Czarnieckiego i z inszemi znacznemi towarzystwem darowali chanowi Tatarowie, który przyszedł teraz w sześciu tysięcy wojska. Pan [Mikołaj] Bieganowski [oboźny wojskowy, dowodził chorągwią dragonii] u Szołteneka siedzi i insi oficerowie niemieccy, tylko p. [Henryk] Denhoff [oberszter regimentu dragonii kwarcianej] postrzelony. 

sobota, 1 stycznia 2011

Panna cudownej piękności i dwóch pułkowników

Rok 2011 rozpoczniemy historią niczym z romantycznej powieści  - będzie tam miłość, nienawiść, porwanie, zdrada a i śmierć na ostatek. Rzecz dzieje się latem 1673 roku na Ukrainie, przypisy w nawiasach kwadratowych jak zwykle ode mnie.
Dostawszy tak rok [Piotr] Doroszenko [popierany przez Turków hetman kozacki]  pannę cudownej piękności, posłał onę w podarunku Cesarzowi [sułtanowi] tureckiemu. Wyśpiegowawszy to Hanenko [Michał Chanenko/Haneńko, propolski hetman prawobrzeżnej Ukrainy], przejął onę w drodze i oddał w depozyt Komendantowi w Białejcerkwi. P. Piwo [pułkownik Piwo-Zapolski] bywając tam często widział tę pannę i nieraz prosił Komendanta aby mu tę pannę wydał; lecz Komendant wymawiał się Hanenkiem, od którego onę miał w depozycie, a że bez jego zezwolenia nie mógł onę wydał. P. Piwo zmyślił rękę Hanenkową i posławszy z tym zmyślonym listem do Białejcerkwi, Komendant wydał pannę i przywiedzono onę do Dymira, gdzie Piwo miał rezydencję. Rad był temu Piwo i długo jej zażywał według upodobania swego, aż tandem z nią się ożenił. Ta injuria utkwiła głęboko w umyśle Hanenka, ale nie śmiał się pomścić, bo się obawiał Króla i Hetmana w. k. obrazić, i fortunie swojej i domu swego szkodzić. Teraz odjechawszy z Warszawy, nie tak wynagrodzony jako on o swoich zasługach rozumiał, spraktykowany od kogoś, ulegając perswazjom, wprzód nim się na drugą stronę przekinie, mścić się swojej krzywdy na P. Piwie rezolwował. Pojechawszy tedy do Dymira i P. Piwa zaprosiwszy do siebie do namiotu przed fortecą rozłożonego na bankiet, zabił go przy tem posiedzeniu, a potem przeprawił się na Zadnieprze do Moskwy. 
Niestety dalsze losy owej panny, która skonfliktowała obydwu pułkowników,  nie są znane...

niedziela, 12 grudnia 2010

Murray, Mora, Moraj - niechlubny koniec kariery

Pisałem kiedyś o ciekawej postaci Jakuba Murraya:
gdzie wspomniałem, że nie znalazłem dalszych śladów jego działalności. Jak jednak sądzę, wpadłem właśnie na nowy trop – o ile ‘More’ z materiałów źródłowych to właśnie Murray. Wydaje mi się to prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że nie spotkałem się z innym oficerem o tym nazwisku w tym czasie.
O świcie 6 kwietnia 1634 roku moskiewska wycieczka zaatakowała szańce obsadzone przez regiment piechoty cudzoziemskiej Jakuba Weyhera oraz dragonią królewską Jakuba Murraya (Morego, Moore’a). Napastnicy uzyskali zupełne zaskoczenie, błyskawicznie spychając słabe straże, które nie były nawet porządnie dowodzone, gdyż pp. officyrowie śniadać sfatygowani do bud z warty rozeszli. Moskiewscy piechurzy przedostali  się do obozu polskich jednostek i wyrządzili stosunkowo poważne szkody  - acz głównie natury moralnej. Pochwycili bowiem cztery sztandary regimentu Weyhera oraz cztery chorągwie dragońskie Murraya, sztandary te u wału postawione szybko padły łupem atakujących. W ręce atakujących, po złupieniu namiotów oficerskich, wpadły także szpada Murraya oraz wierzchnia suknia albo katanka rysia należąca do Weyhera. Co ciekawe, zginąć miał tylko jeden polski żołnierz, za to kilku zostało rannych, do niewoli wpadł także kapitan, gefrajter i jeden piechur z regimentu Weyhera. Bardzo jednak prawdopodobne, że są to tylko straty regimentu piechoty, a nie uwzględniono tu strat dragonów.
Następnego dnia odbył się błyskawiczny sąd polowy. Jak się okazało, Moskale przeszli przez obóz Murraya . Oberster More nie opatrzył quatery swojej (bo miasto 30 człeka ledwie kilka było na straży), kapitan który miał dowodzić strażą obozową zszedł ze stanowiska i towarzyszył Murrayowi w posiłku. Po krótkiej naradzie oficerów armii ex communi consensu PP. oberstówi pułkowników, a za dekretem hetmańskim uznano winę i zaniedbanie Murraya, który od obersterstwa odstawiony i abdankowany czyli został usunięty z armii. Z kolei ofiarą gniewu Weyhera padli kapitan, chorąży i sierżant dowodzący strażą jego regimentu tego feralnego poranka. Cała trójka została skazana na karę śmierci, że pod ich kommendą ten żałosny casus się stał.  

piątek, 3 grudnia 2010

Trupem go położył na miejscu

Tym razem powiastka o człowieku który lubił strzelać z pistoletów, acz nie zawsze wychodziło mu to na zdrowie. Gdy Gustaw II Adolfa planował otworzyć ‘drugi front’ do walki z RON, wysłał w styczniu 1630 roku do Moskwy szkockiego pułkownika Alexandra Lesie [znanego jako A. Leslie Młodszy lub Sir Alexander of Auchintoul, by odróżnić od bardziej znanego Alexandra Leslie, Earla Leven] by szkolił moskiewskich żołnierzy. Leslie był doświadczonym oficerem, służącym poprzednio w armii szwedzkiej w czasie wojny pruskiej. Szkot wziął się raźno do tworzenia regimentu ‘na modłę zachodnią’ u naszych wschodnich sąsiadów, a gdy wybuchła tzw. wojna smoleńska dzielnie walczył przeciw Polakom i Litwinom na czele swoich piechurów. Leslie nie był jednak człowiek łagodnych obyczajów, do tego mając pod komendą wielu Anglików doszła do głosu animozja odwiecznych przeciwników. 12 grudnia, w asyście Szeina i kilku innych oficerów objeżdżał pobojowisko zasłane moskiewskimi trupami – efekt nieudanej próby przebicia się przez otaczające armię Szeina siły RON. Od dłuższego czasu Szkot miał zatargi z angielskim podpułkownikiem Thomasem Sandersonem, a nieudany przebieg starcia był kroplą która przelała czarę. Cytując za Dariuszem Kupiszem [Smoleńsk 1632-1634 – polecam, bardzo interesująca lektura, jedna z lepszych pozycji z serii Historyczne Bitwy]:
Nagle Lesley [spotyka się różnorodny zapis nazwiska pułkownika – K.] odwrócił się do Sandersona i zakrzyczał „To twoje dzieło, ty dałeś znać królowi [Władysławowi IV – K.], że nasi pójdą do lasu”. „Łżesz, zdążył odpowiedzieć Anglik. W tym samym momencie Lesley wyszarpnął swój pistolet z kabury i strzelił Sandersonowi prosto w głowę, zabijając go na oczach oniemiałego Szeina. Co ciekawe, kiedy armia moskiewska kapitulowała i składano u stóp króla Władysława IV sztandary pokonanych regimentów, żołnierze Sandersona złożyli 8 chorągwi angielskich żołnierzy oraz… zwłoki swego zamordowanego pułkownika.
Krewski Leslie tuż przed kapitulacją wdał się w kolejną sprzeczkę. Tym razem jednak trafił swój na swego – adwersarzem Szkota był bowiem francuski pułkownik Charles Hubert (w polskich źródłach spotykamy wersję d’Ebert), dowodzący regimentem rajtarii. Nie wiem niestety o co poszło, panowie wzięli się jednak za pistolety, z tym że to kawalerzysta był szybszy i niegroźnie postrzelił Leslie.
W czasie późniejszego pobytu Leslie w Państwie Moskiewskim jego zamiłowania do strzelania mogło się źle skończyć – został bowiem oskarżony o strzelanie z pistoletu do krzyża w cerkwi. Była to tylko część z oskarżeń jakie religijni sąsiedzi zarzucali pułkownikowi (i jego małżonce, która miała spalić świętą ikonę). Szkocka para uniknęła procesu w bardzo prosty sposób – 18 sierpnia 1652 roku przechodząc na prawosławie. Leslie cieszył się bowiem łaską cara, który nie chciał tracić tak doświadczonego oficera. Szkot już z nowym imieniem (Abraham) i w randze generała walczyć będzie w 1656 roku pod Rygą, próbując wyrwać ją z rąk żołnierzy Karola X Gustawa. Ech, dziwne koła zatacza czasami historia… 

niedziela, 21 listopada 2010

Ostatnie chwile Karola Bonawentury

W jednej z notek z kwietnia opisywałem kilka przypadków śmierci wyższych oficerów w czasie Wojny Trzydziestoletniej:
Jednym z generałów którzy polegli na polu bitwy był Charles de Longueval, hrabia Bucquoy. Jak już wspomniałem, zginął 10 lipca 1621 roku pod Nowymi Zamkami, w starciu z jazdą siedmiogrodzką. Udało mi się właśnie znaleźć rycinę przedstawiająca ostatni bój urodzonego w Arras generała – nie wiem z którego roku pochodzi, jednak jest na tyle interesująca, że warto jej poświęcić kilka słów. Widzimy tu osamotnionego wodza, pozbawionego już konia, osaczonego przez węgierskich jeźdźców. Bucquoy ukazany jest w zbroi kirasjerskiej ¾ , w hełmie z przyłbicą, w jednym ręku trzyma miecz, w drugim pistolet. Jak na oficera przystało, przepasany jest szarfą. Jeden z jego przybocznych leży martwy lub ranny tuż obok wodza. Węgrzy przedstawieni są bez uzbrojenia ochronnego (poza szyszakami), uzbrojeni są w szable i lance (włócznie?). Za chwilę Bucquoy ulegnie przewadze napastników, a kiedy cesarscy żołnierze odnajdą zwłoki, znajdą na nich aż jedenaście ran…

sobota, 24 lipca 2010

Nasz to polski Kurcyus


Szukając ostatnio materiałów źródłowych opisujących bitwę pod Byczyną (24 stycznia 1588 roku) znalazłem nader interesujący, być może mniej znany fragment, który chciałbym zaprezentować na blogu. W toku bitwy w walce z arkebuzerami cesarskimi śmiertelnie ranny został rotmistrz kozacki Gabriel Hołubek (Hawryło Hołubek), prowadzący swoją rotę do ataku na polskim prawym skrzydle. Był to bardzo doświadczony oficer – od 1579 roku widzimy go w armiach Stefana Batorego, walcząc min. u boku słynnego Filona Kmity. W 1587 roku dowodził garnizonem Rabsztyna, gdzie to odmówił przejścia na stronę arcyksięcia Maksymiliana, dochowując wierności hetmanowi Zamoyskiemu. Na czele jazdy kozackiej szarpał potem oddziały cesarskie i ich polskich zwolenników, by dołączyć potem do armii Zamoyskiego ścigającej odstępującego spod Krakowa przeciwnika. Fakt śmierci znanego rotmistrz potwierdzają przeróżne źródła z bitwy byczyńskiej - jak pisał anonimowy autor relacji z bitwy tamże Hołubek w oko postrzelon. Hetman Jan Zamoyski wspomniał w liście do króla Zygmunta III o śmierci rotmistrza, jednak w specyficzny sposób poległego oficera postanowił uczcić Joachim Bielski, sekretarz monarchy i historyk. Napisał mianowicie epitafium rotmistrza, upamiętniając jego śmierć w walce z żołnierzami Maksymiliana – co ciekawe, przeciwnik ukrywa się pośród rymów pod nazwą orła, zapewne od habsburskiego orła znanego ze sztandarów. Hołubek jest tu wręcz ukazany jako wzorzec dla obrońców ojczyzny, ginąc bohatersko niczym znany z historii Rzymu Marek Kurcjusz (który poświęcił się dla dobra swego kraju). Epitafium krótkie, ale myślę że warto ową ciekawostkę zaprezentować…
Nagrobek Hawr. Hołubkowi, wodzowi kozackiemu niepospolitemu.
Biłeś Orła, Gołąbku, i gdzieś nań padł z góry;
Tobie wszędzie przypłacał wojny swemi Pióry.
Orzeł iże nie lata, przeto też szczęśliwy
Już Gołąbek nie strzeże polskich wojsk, nieżywy;
Za zdrowie swej ojczyzny śmierć od Prozerpiny
Z czarnej czasze wypiwszy, lud ochronił iny.
Nasz to polski Kurcyus: o bodaj grób ciało
Jego wcale zachował, ducha niebo miało!

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Oficerowie 'Lwa Północy' - cz. X


Frans (Frantisek) Bernhard hrabia von Thurn (1592-1628) – w pierwszej fazie Wojny Trzydziestoletniej służył w protestanckiej armii czeskiej, pod komendą ojca - Henrika Mattiasa (Jindricha Matyasa) hrabiego von Thurn – walcząc min. pod Białą Górą w 1620 roku. Młodszy von Thurn pojawił się w armii szwedzkiej na początku lat 20-tych. Od maja 1625 roku objął zaszczytną rangę pułkownika Hovregementet (regimentu gwardii królewskiej – złożonego z najemników niemieckich, tzw ‘Żółtego Regimentu’). Na czele regimentu walczył w Inflantach w bitwie pod Walmozją (Wallhof), gdzie dowodził też prawym skrzydłem armii. W sierpniu 1626 roku oddział dowodzony przez pułkownika wpadł w zasadzkę litewską pod Mitawą. Sam Thurn o mało nie wpadł do niewoli, uratował go jednak jeden z rajtarów, zabijając tatarskiego rotmistrza Assanowicza, który miał w ręku grafa pojmanego. Jesienią 1626 roku regiment przerzucono z Inflant do Prus, gdzie Gustaw II Adolfa potrzebował swoich doświadczonych zaciężnych weteranów do walki z Polakami. Gwardziści wzięli udział w drugiej bitwie pod Gniewem - za swoją postawę w tej bitwie pułkownik zyskał ogromną pochwałę samego króla Szwecji.
Wiosną 1627 roku von Thurn był komendantem polowych wojsk szwedzkich w okolicach Elbląga, 26 marca pobił grupę rotmistrza Kossakowskiego pod Dzierzgoniem (Kiszporkiem). Od października 1627 roku mianowany grafem (z nadaniem hrabstwa Pärnu/Parnawy w Inflantach) i generałem-majorem (trzeci najwyższy stopień w armii szwedzkiej). W tymże roku podczas bitwy pod Tczewem (Dirschau) dowodził prawym skrzydłem armii szwedzkiej. W 1628 roku wziął udział w oblężeniu Brodnicy, po zdobyciu miasta pozostał z blisko 700 chorymi i rannymi żołnierzami w mieście, obsadzonym zresztą przez cztery kompanie jego regimentu. Zmarł 4 (według kalendarza juliańskiego, według obowiązującego w Polsce kalendarza gregoriańskiego był to 14) listopada 1628 roku w Brodnicy na Fläckfeber, czyli prawdopodobnie tyfus (na który chorowało więcej niż 50 % garnizonu). Jego śmierć miała głęboko zasmucić Gustawa II Adolfa, który wiązał duże nadzieję z dalszą karierą tego oficera. Gdyby nie nagła śmierć, Thurn zapewne jeszcze w toku wojny o ujście Wisły zostałby mianowany feldmarszałkiem.

Oficerowie 'Lwa Północy' - cz. IX


Jacob Pontusson De la Gardie (1583 - 1652) – jeden z oficerów którego Gustaw II Adolfa ‘odziedziczył’ po Karolu IX, przedstawiciel ‘starej gwardii’ oficerskiej, ostatni generał armii szwedzkiej noszący honorowy tytuł Fältherren, przysługujący najwyższemu rangą oficerowi w przypadku gdy król Szwecji nie dowodził armią w polu.

Jacob był synem francuskiego szlachcica na służbie szwedzkiej, urodzonym w szwedzkich Inflantach, ale wychowanym w Finlandii – stąd też późniejsze silne koneksje generała z Finlandią. Już w 1600 roku widzimy go w stopniu pułkownika na czele czterech fińskich fänikor w ramach armii skierowanej do zajęcia polskich Inflant. W kampanii tej jednak nie odznaczył się niczym szczególnym, w grudniu 1601 roku dostał się do polskiej niewoli w czasie kapitulacji Valmiery. W polskiej 'gościnie' przebywał kilka lat, został jednak po pewnym czasie zwolniony. W 1606 roku został wysłany przez Karola IX do Niderlandów, by pod okiem księcia Maurycego Orańskiego poznawać szczegóły holenderskiego stylu wojowania.

W 1608 roku powrócił do Szwecji, gdzie Karol IX postanowił wykorzystać nowe doświadczenia swojego oficera. De la Gardie stanął w 1609 roku na czele korpusu ekspedycyjnego (złożonego głównie z oddziałów fińskich i najemnych) wysłanego do Moskwy na pomoc carowi Wasylowi Szujskiemu. Po początkowym niepowodzeniu w bitwie pod Twerem kolejnego dnia bitwy udało mu się zaskoczyć wojska II Dymitra i zadać im spore straty. Generał nie mógł jednak wykorzystać sukcesu, gdyż gros jego oddziałów fińskich zbuntowało się i odeszło do kraju. Przyczyny buntu były złożone – ciężkie warunku kampanii, brak żołdu, pogłoski o straszliwej sytuacji mieszkańców Finlandii, gdzie srożyli się królewscy poborcy podatkowi. De la Gardie kontynuował jednak działania wojenne na czele reszty wojska (głównie najemników), otrzymał też posiłki ze Szwecji. Jego korpus w sile ok. 4000 żołnierzy wziął udział w słynnej bitwie pod Kłuszynem w 1610 roku – z tej klęski udało się de la Gardie uratować tylko z garstką podwładnych.

De la Gardie nie zaprzestał jednak działań mających na celu rozszerzenie szwedzkiej strefy wpływów. Próbował bowiem przeforsować wśród bojarów moskiewskich kandydaturę szwedzkiego księcia Karola Filipa (brat Gustawa II Adolfa) na tron carski. Otrzymał następne posiłki z kraju – znów przede wszystkim oddziały najemne – i na ich czele wiosną 1611 roku dalej operował na ziemiach moskiewskich wokół jeziora Ładoga. Wiosną 1611 roku wsparty kolejnymi oddziałami (tym razem głównie krajowymi) rozpoczął operację mająca na celu zdobycie Nowogrodu. Miasto skapitulowało w obliczu przewagi armii szwedzkiej, co było dużym sukcesem generała. W tym momencie de la Gardie był de facto niezależnym ‘gubernatorem’ zajętych przez jego wojska ziem – z tego okresu przetrwała jego bogata korespondencja zarówno z polskimi jak i moskiewskim oficjelami jak i oficerami. Co ciekawe, jego fińscy żołnierze nadali mu w tym okresie przydomek Laiska-Jaakko (Leniwy Jakub), wywodzący się od jego ostrożnego i nieco zachowawczego stylu dowodzenia.

Śmierć Karola IX i wstąpienie na tron Gustawa II Adolfa skomplikowało sytuację generała – młody król był bowiem przeciwny kandydaturze swego brata na tron carski, widząc na nim… siebie. Na skutek tarć pomiędzy de la Gardie i Gustawem II Adolfem Karol Filip przybył na tereny moskiewskie dopiero w 1613 roku, kiedy to jego osoba nie mogła już gwarantować poparcia bojarów. Szwecja była w tym czasie zaangażowana dodatkowo w zaciekły konflikt z Danią (tzw. wojna kalmarska) co utrudniało szwedzkim dowódcom walkę z siłami moskiewskimi. De la Gardie był zmuszony użyć prywatnej kiesy i pożyczek, by utrzymać wojsko w całości i bronić zdobytych terenów. W 1614 roku udało się Szwedom zdobyć Gdów, jednak mające miejsce w 1615 i 1616 roku próby zajęcia Pskowa spełzły na niczym, okupiono je tylko ciężkimi stratami. Od stycznia 1616 roku de la Gardie stał na czele negocjatorów szwedzkich w czasie rozmów pokojowych. Zawarty w 1617 roku pokój w Stołbowie (Diderinie) gwarantował Szwecji znaczne zdobycze terytorialne i odcinał Moskwę od Morza Bałtyckiego – de la Gardie bez wątpienia miał duże zasługi w tym osiągnięciu.

Jak się wydaje, po pierwszych trudnych relacjach z Gustawem II Adolfem, dalsza współpraca generała z królem była jednak o wiele lepsza. W 1613 roku Jacob został tajnym radcą dworu, w 1615 król nadał mu tytuł hrabiego Läckö (pierwszy nadany przez Gustawa II Adolfa od objęcia władzy). Znajomość Inflant i Estonii zaowocowała w nadaniu w 1619 roku gubernatorostwa Inflant Szwedzkich (Estonii). W 1621 roku de la Gardie jest jednym z głównych dowódców szwedzkich w operacjach w Inflantach, w 1622 roku stoi na czele negocjatorów prowadzących rozmowy z Litwinami pod Mitawą. Od 1625 roku znów walczy w Inflantach – wraz z Gustavem Hornem prowadzi operację przeciw Litwinom. De la Gardie nosząc honorowy tytuł Fältherren pełnił na tym teatrze funkcję naczelnego wodza od momentu gdy Gustaw II Adolfa wylądował w Prusach Królewskich. Co ciekawe, Axel Oxenstierna, który nie przepadał za de la Gardie, zarzucał mu nazbyt pro-polską postawę – zapewne wynikającą z dobrej znajomości relacji wewnątrz RON. Po 1629 roku nie pełnił już funkcji wojskowych, zajmując się głownie pomnażaniem majątku i działalnością dyplomatyczną. Jego polskie koneksje zostały po raz kolejny wykorzystane w 1635 roku, kiedy to jako negocjator uczestniczył w rozmowach w Sztumskiej Wsi. Ok. 1636 roku nastąpiło ocieplenie jego stosunków z Oxenstierną, obydwaj współpracowali jako regenci po śmierci króla Gustawa II Adolfa.

niedziela, 27 czerwca 2010

Nie tylko hetmani i marszałkowie - cz. IV


Jerzy Farensbach [Jürgen von Fahrensbach] (1551-1602) – niezwykle interesująca postać, z jakże bogatym życiorysem żołnierskim. Urodzony w Inflantach, w rodzinie niemieckiej szlachty, już w wieku 19 lat widzimy go w służbie na dworze cesarza Maksymiliana II. Szybko jednak wraca do Inflant, gdzie mają miejsce wydarzenia Pierwszej Wojny Północnej. Jerzy początkowo służy u Szwedów (wraz ze swym wujem Klausem Kursellem), następnie trafia do niewoli moskiewskiej. Szybko jednak odnajduje się w nowej sytuacji i w sierpniu 1572 roku widzimy go na czele niemieckich najemników walczących w ramach armii Iwana Groźnego przeciw Tatarom nad Oką. Przez pewien czas służby u boku słynnego księcia Magnusa holsztyńskiego, po czym zaciąga się do armii duńskiej, gdzie pełni funkcje gubernatora Ozylii. W 1577 roku prowadzi posiłki wysłane z Danii do Gdańska, walczącego przeciw Stefanowi Batoremu. W 1579 lub 1580 roku widzimy go w służbie polskiej – na czele rajtarii bierze udział w wyprawie Batorego na Wielkie Łuki, w 1581 roku dowodzi regimentem piechoty niemieckiej i rotą konnej arkebuzerii w oblężeniu Pskowa. Od 1583 roku Farensbach piastował stanowisko nobilitatis Livoniae praefectus czyli hetmana inflanckiego. Pod komendą Zamoyskiego walczył przeciw Maksymilianowi - w 1587 roku dowodził piechotą broniącą Wawelu, poprowadził wypad który zniszczył most zbudowany naprzeciwko Mogiły. W 1588 roku wziął udział w zwycięskiej bitwie pod Byczyną. Poparł kandydaturę Zygmunta III, za co został nagrodzoną stanowiskiem wojewody wendeńskiego (Wenden – Cesis/Kieś w Inflantach). Brał udział w nieudanej wyprawie króla do Szwecji, gdzie był jednym z wyższych oficerów. W 1599 roku proponował królowi atak na Finlandię, jednak jego planu nigdy nie wykonano. W 1600 roku stanął na czele obrony Inflant przeciw agresji szwedzkiej. W toku kampanii jesiennej odnosi taktyczny sukces pod Karksi, jego zagony kawaleryjskie zadają spore straty Szwedom, jednak słabe liczebnie siły hetmana tracą wiele zamków. Na czele swojej ‘fińskiej’ roty rajtarii wziął udział w finałowej fazie bitwy pod Wenden (Cesis/Kiesią). Zasłużył się w obronie Rygi, dzielnie walcząc na szańcach wśród zaciężnej piechoty szkockiej i niemieckiej. W grudniu 1601 roku na czele piechoty zaciężnej walczy w ramach armii Zamoyskiego pod Valmierą, prowadząc szturmy na zamek. Wiosną 1602 roku bierze udział w oblężeniu Viljandi. 16 maja poprowadził grupę szturmową do atak na zamek – niestety atak załamał się a sam Farensbach został śmiertelnie ranny. Jego poświęcenie nie poszło jednak na marne, obrońcy Viljandi kapitulowali następnego dnia.
Jerzy Farensbach, mimo że nigdy nie nauczył się języka polskiego, był wiernym sługą Korony, jednym z wyróżniających się oficerów przełomu XVI i XVII wieku. Energiczny dowódca, często prowadził swych żołnierzy do ataku, walcząc w pierwszym szeregu – czy to prowadząc podjazd kawaleryjski czy szturmując zajęte przez nieprzyjaciela zamki. Można żałować, że jego ambitnego planu ataku przez Estonię na Finlandię nigdy nie wprowadzono w życie, marnując za to czas i środki na wyprawę Zamoyskiego do Inflant. Śmierć Farensbacha bez wątpienia była dużą stratą dla kadry wojsk RON walczących przeciw Szwedom w Inflantach.


piątek, 18 czerwca 2010

Murray, Mora, Moraj...


Słów kilka o postaci ciekawej, nieco tajemniczej, która zasłużyła sobie nawet (pytanie czy słusznie?) na ważne miejsce w powieści…
Szkot Jakub Murray (Moraj, Mora) w czasie bitwy morskiej pod Oliwą w 1627 roku był kapitanem galeonu ‘Król Dawid’ (König David), piastował także rangę kontradmirała floty i wchodził w skład Rady Wojennej. Na tym jednak nie koniec – w stopniu kapitana dowodził także kompanią piechoty cudzoziemskiej w armii koronnej. Oddział ten stanowił część garnizonu Pucka, stamtąd został delegowany w rejon Karczmy Zachodniej gdzie piechurzy weszli w skład załóg okrętów i wzięli udział w bitwie. Murray nie popisał się w czasie bitwy, wbrew rozkazom wiceadmirała Witte dowodzony przez niego galeon nie wsparł ‘Wodnika’ w abordażu ‘Solena’, ograniczając się do mało skutecznego ostrzału szwedzkiego okrętu. ‘Król Dawid’ został też kilka razy trafiony przez Szwedów, co mogło (acz nie musiało) mieć wpływ na ostrożne zachowanie szkockiego kapitana. Postawa Murraya w bitwie zaowocować miała w usunięciu go z floty – 2 maja 1628 roku jako kapitana galeonu ‘Król Dawid’ widzimy już Grzegorza Fentrossa, zaś Szkot nie figuruje jako dowódca jakiejkolwiek jednostki. Bardzo prawdopodobne, że Murrayem w czasie bitwy kierowały kwestie ambicjonalne. Szkot już od 1603 roku był dworzaninem Zygmunta III, jako inżynier morski już od 1621 roku zajmował się rozbudową floty. Zapewne nie bardzo było mu w smak, że musiał słuchać rozkazów Dickmanna i Witte, stąd taka a nie inna jego postawa w trakcie bitwy.
Wydaje się jednak, że są silne przesłanki by twierdzić, że o ile Murray utracił stanowisko we flocie, o tyle wciąż piastował rangę w armii koronnej i to długo po bitwie oliwskiej. Najwyraźniej więc nie wypadł tak zupełnie z łask królewskich. 29 sierpnia 1628 roku hetman Stanisław Koniecpolskie pisał spod Grudziądza do króla Zygmunta III przez ten wszystek czas gwoli temu trzymałem tam [chodziło o wydzielenie piechoty cudzoziemskiej do służby na okrętach – K.] kompanię Apelmanową, Morego i Duplessego z Pucka kazałem był wziąć, kiedyby byli czas sposobny panowie komisarze uczynili. Mora to nader specyficzna forma nazwiska Murray, nie wydaje mi się więc, że hetman nazywałby tak oddział, gdyby Szkot nim nie dowodził.
Szkot musiał także zyskać zaufanie nowego króla – Władysława IV. Od 1 stycznia 1633 roku widzimy bowiem Murraya na czele kompanii dragonów gwardii JKM pod Smoleńskiem. Szkot wraz z drugim kapitanem Murmcem (Marwitzem, Mareniczem) mieli dowodzić oddziałami po 200 dragonów każdy - kiedy jednak połączyli się z siłami hetmana Radziwiłła mieli ich zaledwie 291. Niestety brak dokładnych informacji o udziale owych dragonów w toku kampanii, poza informacją że w czasie kapitulacji sił moskiewskich w 1634 roku rota piesza Mora (czyżby ‘wygubiono’ konie?) stanowiła część sił przejmujących Dziewicze Wzgórze. Nie udało mi się niestety znaleźć w dostępnych mi materiałach śladu Murray po 1634 roku...

czwartek, 20 maja 2010

Oficerowie 'Lwa Północy' - cz. VIII




Nils Brahe, hrabia Visingsborg (1604-1632)

Sam Gustaw II Adolf widział w nim najzdolniejszego szwedzkiego oficera, jak się jednak miało okazać jego kariera nie przetrwała panowania króla. Brahe już jako 17-latek walczył w armii szwedzkiej oblegającej Rygę w 1621 roku. W czasie kampanii 1625 roku w ramach Hovregementet walczy w Inflantach. W 1626 roku w drugiej bitwie pod Gniewem wykazał się odwagą i walecznością jako chorąży (de facto dowódca) kompanii pułkownika von Thurna, dowódcy Hovregementet. W 1627 roku mianowany podpułkownikiem, rok później otrzymuje (w randze pułkownika – mając zaledwie 24 lata!) komendę nad krajowym (szwedzkim) regimentem piechoty z prowincji Uppland. W tymże roku wraz ze swoimi żołnierzami stanowi część garnizonu Strzałowa (Straslundu), walcząc przeciw oblegającej armii cesarskiej. Od 1630 roku walczy w Niemczech. Po bitwie pod Breitenfeld mianowany nowym pułkownikiem Hovregementet, na czele regimentu w szturmie na Würzburg i walkach pod Norymbergą. W 1632 roku, w uznaniu zasług, mianowany najmłodszym w armii szwedzkiej generałem. W krwawej bitwie pod Lutzen w 1632 roku dowodził centrum armii królewskiej. Ciężko ranny w kolano podczas ataku swojego regimentu na pozycje cesarskie, umiera w Norymberdze dwa tygodnie po bitwie w której zginął jego władca. Jego stratę boleśnie odczuto w armii szwedzkiej, gdyż z wszystkich faworytów Gustawa II Adolfa to jemu właśnie wróżono największą karierę.

Oficerowie 'Lwa Północy' - cz. VII


James (Jacob) Spens of Worminston, urodzony w 1571 roku, przeszedł do szwedzkiej historii dzięki wielki zaciągom swych szkockich współziomków (a i Anglików) na służbę Karola IX i Gustawa II Adolfa. Nie wsławił się odważnymi czynami na polach bitew, ale dla swych zasług był nader ceniony przez ‘Lwa Północy’, stąd postanowiłem poświęcić Szkotowi nieco miejsca w niniejszym cyklu.

W 1605 roku Spens otrzymał kontrakt na wystawienie regimentu piechoty (1600 żołnierzy) i jazdy (600 żołnierzy) na służbę szwedzką – oddziały te jednak nigdy nie pojawiły się w Szwecji. Karol IX słał kolejne listy do Spensa, zachęcając go do zaciągania Szkotów, obiecując mu rangę pułkownika. Dopiero w 1609 roku najemnicy Spensa dotarli do Szwecji - wzięli udział w kampaniach de la Gardie w Moskwie, walcząc min. pod Kłuszynem.

Spens cieszył się zaufaniem władcy Szwecji, stając się jego przedstawicielem na dworze szkockim, jednocześnie wciąż prowadząc kolejne zaciągi. W 1610 roku Karol IX podpisał z nim umowę na zaciąg 3000 żołnierzy, rok później nowy król Szwecji – Gustaw II Adolfa – pisał do Spensa że oczekuje owych zaciągów, przede wszystkim piechoty. W 1612 roku, bez większych sukcesów dodajmy, Spens pełnił funkcję mediatora pomiędzy władcami Szwecji i Danii, w tym samym czasie jeden z jego zaufanych oficerów, Andrew Ramsay, prowadził rekrutację w Szkocji. W 1613 Spens uczestniczył w negocjacjach kończących wojnę kalmarską. W okresie 1619-1624 widzimy go jako ambasadora króla Szkocji na dworze szwedzkim. Cieszył się przychylnością Gustawa II Adolfa – mianowano go baronem, w kwietniu 1622 (chociaż niektóre źródła podają dopiero 1628) roku otrzymał posiadłość Orreholm.

Lata 1625-1629 spędził głównie w Londynie, pełnił jednak także funkcje dyplomatyczne, zarówno dla Szkocji jak i Szwecji. Był także tytularnym pułkownikiem szkockiego regimentu (oczywiście zaciągniętego przez niego) walczącego w ramach armii szwedzkiej w Inflantach, w czasie wojny 1625-1629, jednostką dowodził ppłk. James Lumsdaine (Lusdane). W 1629 roku Spens zorganizował duże (przynajmniej cztery regimenty piechoty) angielskie zaciągi dla armii szwedzkiej – żołnierze ci walczyli w Niemczech. To w tym właśnie okresie wdzięczny Gustaw II Adolf nadał mu honorowy tytuł ‘generała wszystkich Brytyjczyków w służbie Szwecji’. Od 1631 roku widzimy Spensa przy ‘polowym’ dworze ‘Lwa Północy’, towarzyszącym władcy w czasie kampanii w Niemczech. W 1632 roku przebywała na misji w Sztokholmie, gdzie znalazła go wieść o śmierci Gustawa II Adolfa pod Lutzen. Jak głosi legenda, Spens zmarł na skutek szoku (lub żalu) po usłyszeniu tej wiadomości. Szkockiego szlachcica uhonorowano, składając jego zwłoki w Riddarholmskyrkan w Sztokholmie, miejscu pochówku władców Szwecji.

wtorek, 27 kwietnia 2010

Nie tylko hetmani i marszałkowie - cz. III

Krzysztof von Houwald (Houvalt, Ubald), urodzony w 1601 (lub 1602) roku w Saksonii jest wręcz idealnym przykładem XVII-wiecznego najemnego żołnierza, co ciekawe, jego kariera pokazuje także niesamowitą ścieżkę awansu. Co prawda przyznam szczerze, że mam luki w informacjach o tym oficerze, jednak pozwalam sobie przytoczyć nieco fragmentów z jego zajmującej historii.

Na początku Wojny Trzydziestoletniej (chociaż spotkałem się nawet z rokiem 1616) zaciągnął się jako prosty muszkieter, przez pierwszych kilka lat często zmieniając armie w których walczył – widzimy go pod sztandarem Cesarza, w wojsku elektora Saksonii, a także pod komendą ‘Szalonego’ ks. Brunszwickiego i słynnego kondotiera Mansfelda.

Jednakże to w służbie szwedzkiej, na którą zaciąga się w 1624 roku, zaczyna robić największą karierę. W ramach słynnego ‘Niebieskiego’ regimentu najemnego stopniowo awansuje do kolejnych stopni – porucznika (1625 rok), kapitana – dowódcy kompanii (1627 rok), major czyli trzeciego najważniejszego oficera regimentu (1629 rok), a wreszcie podpułkownika w 1630 roku. Za zasługi w kampaniach inflanckiej i pruskiej zostaje także nobilitowany przez króla Gustawa II Adolfa. Na przełomie 1631 i 1632 roku, gdy król powiększał znacznie swoją armię w Niemczech, Houvalt zostaje mianowany pułkownikiem i otrzymuje królewską zgodę na zaciąg własnych regimentów. Z planowych dwóch regimentów pieszych (24 kompanie) udało mu się zaciągnąć jeden (16 kompanii, dosyć szybko w toku kampanii zredukowany do 12). Wystawia także regiment jazdy (5 kompanii). Oddziały te rekrutowano w okolicach Frankfurtu nad Menem. Oddziały saskiego pułkownika początkowo mają walczyć w ramach głównej armii polowej Gustawa II Adolfa, zostają jednak skierowane do dyspozycji kanclerza Oxenstierny, a potem grafa reńskiego (hrabiego Renu) Otto Ludwiga. Od lata 1632 roku oddziały Houvalda wchodzą w skład armii feldmarszałka Gustava Horna. W 1634 roku zmniejszony regiment pieszy (8 kompanii) bierze udział w przegranej bitwie pod Nordlingen, gdzie ponosi duże straty. Niedługo po bitwie zostaje rozwiązany, resztki wcielone zaś do innego oddziału.

Ok. 1635 roku Houwald opuszcza służbę szwedzką. Przez pewien czas służy w stopniu generała majora w armii Saksonii, potem widzimy go w armii Gdańska. Wreszcie los prowadzi go do armii koronnej. W randze generała majora dowodzi regimentem piechoty cudzoziemskiej (przejętym ze służby brandenburskiej) zaszczytnie walczącym pod Zborowem w 1649 roku. Houwald bierze takż udział w bitwie pod Beresteczkiem, jego regiment wchodzi tam w skład pułku JKM. Jednostka jest w służbie do 1652 roku, w trzeciej ćwierci tegoż roku jej jednostka drastycznie spada z 1200 do 43 porcji – jest to następstwem masakry oddziału w bitwie pod Batohem. Nie udało mi się potwierdzić uczestnictwa Houwalda w bitwie, wydaje mi się jednak, że nie uczestniczył on w walkach. Nie ma go wśród nazwisk oficerów którzy uratowali się z pola bitwy, nie wpadł także do niewoli. Prawdopodobnie więc regiment prowadził w walce jego podpułkownik.

Wydaje się, że w tym okresie generał zrezygnował ze służby w polskiej armii. Zmarła na zasłużonej emeryturze w swojej posiadłości w roku 1663.

niedziela, 25 kwietnia 2010

Nie tylko hetmani i marszałkowie - cz. II

Sporo się ostatnio rozpisałem o kadrze Gustawa II Adolfa, pora nadrobić zaległości w kwestii naszych oficerów.

Słów kilka o Mikołaju Stogniewie herbu Lubicz, poruczniku husarii którego osoba jest nierozerwalnie połączona z Władysławem IV. Nie udało mi się dotrzeć do informacji, w jakich jednostkach służył Stogniew za panowania Zygmunta III, musiał jednak przejść dobrą szkołę wojenną, gdyż jesienią 1626 roku stanął na czele chorągwi husarskiej królewicza Władysława. Na czele tej roty (wchodzącej w skład pułku hetmańskiego) walczył we wszystkich bitwach wojny pruskiej – pod Tczewem, Górznem i Trzcianem. Jako że chorągiew królewicza została utworzona w oparciu o chorągiew dworską Zygmunta III, biorącą udział w obydwu bitwach pod Gniewem, nie można wykluczyć udziału Stogniew i w tych starciach. Królewicz dbał o swojego porucznika, wystąpił do ojca o nadanie Stogniewowi włości za zasługi wojenne. Faktycznie, porucznik otrzymał wsie Kamionobrad i Ceniów z wójtostwem w starostwie Grodeckim, przyznane mu w sierpniu 1629 roku.

Najprawdopodobniej Stogniew i po zakończeniu wojny stał na czele chorągwi husarii w wojsku kwarcianym. W czasie wojny smoleńskiej dowodził jedną z dwóch chorągwią husarii Władysława IV (były to chorągwie JKM, ale opłacane z pieniędzy państwowych), wchodzącą w skład armii idącej na odsiecz miasta. Oddział ten liczył w drugiej ćwierci 1633 roku 160 koni, w kolejnych dwóch ćwierciach odpowiednio 165 i 153 konie. Władysław IV najwyraźniej cenił sobie husarskiego oficera – w lutym 1633 roku monarcha „potwierdza dożywotnie prawo Mikołaja Stogniewa, dworzanina królewskiego, do wsi Tuczepy, Zawadzin, Mołoszkowce i Załuzie w starostwie jaworowskim”. Po zakończeniu kampanii husarze Stogniewa ( w 100 koni) towarzyszyli królowi podczas wjazdu do Lwowa 26 września 1634 roku. Nie mogło porucznika zabraknąć i podczas koncentracji armii przeciw Szwedom w 1635 roku – widzimy go tam na czele 150-konnej chorągwi husarii.

W 1637 roku Stogniew, jako porucznik królewskiej chorągwi husarii w wojsku kwarcianym, walczy przeciw kozackiemu powstaniu Pawluka. Dowodzi tam pułkiem hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego. Na czele swojej chorągwi bierze udział w bitwie pod Kumejkami. Husarze królewscy ‘ochotnie’ ruszają do szarży na tabor kozacki, co ciekawe wbrew rozkazom hetmana polnego, który nie wyznaczył tej chorągwi do ataku. Chorągiew uczestniczy w przełamaniu taboru, tracąc w toku bitwy 6 zabitych i 7 rannych żołnierzy, a także 5 zabitych i 9 rannych koni.

Nie udało mi się znaleźć dokładniejszych informacji na temat dalszych losów Stogniewa. W 1640 roku, najwyraźniej wciąż ciesząc się łaską królewską, został wyniesiony do rangi wielkiego oboźnego koronnego, którą piastował aż do śmierci w 1645 roku. Jako ciekawostkę można dodać, że porucznik mógł się pochwalić uczestnictwem w słynnej Rzeczpospolitej Babińskiej, gdzie dzierżył nawet dwa stanowiska. Jak podaje regestr urzędników tej prześmiewczej grupy - „Anno 1635 1 Novembris. Jego Mość Pan Mikołaj Stogniew porucznik natenczas chorągwie K. J. M. powiedział, iż u sławnej pamięci Jego Mości księdza biskupa poznańskiego Opalińskiego był między innemi i ten porządek, że drewka na komin wszystkie pod jedną miarę gotowano i aby ogień piękniejszy był, pięknie icli malowano. Życząc tedy tu Rzeczpospolita widzieć w Babinie taki porządek, czyni Jego Mości ekonomem. A iż przy tym urzędzie jest compatibile i drugi przyjąć, tedy Jego Mość i koniuszym zaraz zostaje, iż Jego Mość miał taką klacze która urodziwszy źrebię, gdy jej zdechło, klęcząc nad niem płakała”. Jak więc widzimy, Mikołaj Stogniew był nie tylko dobrym i odważnym żołnierzem, ale i człowiekiem dowcipnym, lubianym w szlacheckim towarzystwie.